wtorek, 13 marca 2018

Episode 5.We might not know why, we might not know how, but baby tonight we're beautiful now.


SCARLET

W końcu odwiedziłam tę słynną promenadę, która w Venice cieszy się największą popularnością. Codziennie przechadza się tu tysiące osób i po dzisiejszym spacerze wcale się temu nie dziwię.
Nie mogłam oderwać oczu od tych wszystkich wspaniałych dzieł sztuki, które mnie otaczały. 
Na dłużej zatrzymałam się przy stoisku ze starymi antykami. Później przyszedł czas na bazarek z biżuterią i nawet miałam okazję nabyć kilka bransoletek w stylu hippie. 
Zdecydowanie były to dobre zakupy.
Zachwyciłam się tymi wszystkimi artystami, którzy na chodnikach nie przejmując się zupełnie niczym po prosto robili swoją robotę. 
Tworzyli.
Sztuka.
To dla mnie coś niesamowitego.
Jedni tańczyli, inni malowali autoportrety, drudzy otaczające nas krajobrazowe, a jeszcze inni zachwycali śpiewem i graniem na instrumentach, o których istnieniu nie miałam nawet pojęcia.
Siedząc teraz na ławce przy jednym ze skateparków, rozkoszuję się świeżym powietrzem, dotykiem wiatru z nad oceanu na moim policzku oraz przepysznym smakiem lodów pistacjowych.
-I jak ci mija dzień? - Dakota zerka na mnie z uśmiechem, a ja przez chwilę podziwiam widok oceanu i rażącego słońca, który odbija się w szkłach jej okularów.
Zdążyłam się już wiele o niej dowiedzieć.
Mieszka sama od szesnastego roku życia i jest samodzielna odkąd pamięta.
Jej sytuacja rodzinna nigdy nie układała się zbyt korzystnie.
Swoją mamę straciła bardzo młodo, a ojciec nigdy się nią specjalnie nie interesował. Po jej śmierci szybko znalazł sobie pocieszenie u połowę starszej blondynki z wielkim biustem, a Dakota, jak sama stwierdziła, nie miała najmniejszego zamiaru na to patrzeć ani w jakikolwiek sposób się wtrącać.
Zdecydowała żyć swoim życiem i z tego co mi wiadomo, uważa, że podjęła słuszną decyzję.
-Cudownie. - wdycham powietrze. - W końcu mam okazję poznać moje nowe miejsce. Jest nawet lepsze niż sobie wyobrażałam.
-Tak, Venice Beach to świetne miasto. Nie mogłabym żyć nigdzie indziej.
-Mieszkasz tu od zawsze? - pytam.
Kiwa głową.
-Okrągłe dwadzieścia pięć lat. 
-Niesamowite. - uśmiecham się. - Opowiesz mi jak doszło do tego, że zaczęłaś pracować w The Lash? 
Przez chwilę patrzy zamyślona na ocean. 
-Na początku zarabiałam na siebie pracując w wielu restauracjach. Naprawdę była ich masa, nawet nie potrafię tego zliczyć. - chichocze. - W ostatniej z nich poznałam Ralph’a. Był stałym klientem. Oczarował mnie. Mówił tak wiele wspaniałych rzeczy na mój temat. Że jestem piękna, mam świetne predyspozycje i zasługuję na o wiele większe zarobki, niż moi poprzedni szefowie mogli mi zaoferować. - milknie na chwilę. - Zapytał czy potrafię tańczyć. Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale po chwili wszystko mi wytłumaczył. Spodziewałam się, że The Lash to jakaś melina. Typowy klub dla starych dupków, którzy przychodzą popatrzeć sobie na młode ciałka.
-Pewnie zdziwiłaś się tak samo jak ja, kiedy okazało się, że to jednak królestwo, a nie melina? - przerywam jej.
-Dokładnie. Było jak w bajce. Nie wierzyłam, że mogę pracować w takim miejscu. No i cóż, zgodziłam się. Niestety mój taniec nie wyglądał wtedy tak samo, jak wygląda teraz.
-Co masz na myśli? - pytam zdezorientowana.
-Musiałam się rozbierać. Nie zgodziłam się na całkowity negliż, w porównaniu do wielu z wcześniejszych tancerek. One były gotowe zrobić wszystko. Teraz wiele się pozmieniało i rozbierają się jedynie do majtek. Jak sama pewnie zdążyłaś zauważyć, ja tańczę w całej bieliźnie.
-Tak. - kiwam głową, przypominając sobie jej ostatni występ. Faktycznie się nie rozebrała tak, jak jej poprzedniczki.
-Dlaczego tak się stało?
-Cóż… - uśmiecha się. - Bo zdałam sobie sprawę, że miłość jest ważniejsza. 
-Co masz na myśli?
-Mój chłopak, Mason, był stałym bywalcem w The Lash. Wiele razy obserwował mnie kiedy przychodziłam do baru. Szybko to zauważyłam. Spodobał mi się. - zerka na mnie, pokazując rząd białych zębów. - Był taki tajemniczy i nieśmiały. Wiem, że to zabrzmi szalenie, ale w życiu nie spojrzałam na kogoś i nie widziałam w nim tyle dobra, ile ujrzałam właśnie w tym chłopaku. Kiedy występowałam na scenie, zawsze szukałam go wzrokiem. Ale jego nigdy nie było. Gdy już się poznaliśmy i zaczęliśmy ze sobą być, powiedział mi, że nigdy nie oglądał moich występów, bo od samego początku darzył mnie szacunku. Nie chciał mnie widzieć na scenie. Nie w ten sposób. Pragnął odkryć moje ciało inną metodą. Intymną dla nas obojgu. I faktycznie tak się stało.
-To przepiękne co mówisz - komentuję.
-Prawie jak w książkach, prawda? - wybucha śmiechem.
-Miałam to powiedzieć. - częstuję ją tym samym gestem.
-W każdym razie Mason otworzył mi oczy na wiele spraw. Nie mogłam pozwolić na to, żeby oglądali mnie obcy mężczyźni. Dostałam od niego szacunek, jakiego nikt inny mi nie dał. Jemu należało się to samo.
-I Ralph tak po prostu się zgodził, żebyś się nie rozbierała?
-Oczywiście, że nie - prycha. - Był zły jak diabli. Zwolnił mnie.
-Żartujesz? - pytam zszokowana.
Nie spodziewałam się, że Ralph mógłby być do tego zdolny. Od początku wydawał mi się bardzo w porządku. Widocznie jego syn wiele po nim odziedziczył.
-Nie. Ale z czasem okazało się, że dostał wiele skarg, a klienci upierali się, że mam wrócić. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że jestem tak popularna. Ralph doskonale wiedział, że popełnił błąd i uznał, iż lepiej żebym wróciła na moim warunkach niż w ogóle. 
-Sądzę, że bardzo dobrze zrobiłaś. 
-Pokazałam mu kto rządzi. - mówi dumnie, wypinając pierś.
-Zdecydowanie. - przyznaję jej rację.
-Chodź. - wstaje. - Nasza wycieczka nie dobiegła jeszcze końca.
-Jak to? - pytam zdziwiona.
-Jaka byłaby ze mnie koleżanka, gdybym nie pokazała ci Mosaic Tile House? Lubisz sztukę, sztuka lubi ciebie. To idealne miejsce na zwiady.
-Dakoto Parker. - podnoszę się z miejsca. - Jesteś najlepsza.
-Faktycznie, chodzą takie pogłoski.


Nie wiem jakim cudem dzień minął tak szybko. Nie wiem też kto wpadł na pomysł dzisiejszego wypadu do klubu, ale Dakota była naprawdę zachwycona tym faktem.
Zupełnie tak samo jak Cathlin.
Ostatnie trzy dni w pracy bardzo mnie wykończyły, ponieważ nie zdążyłam się jeszcze do końca przyzwyczaić do nocnego trybu życia. Myślałam, że dzisiaj przyszedł czas na odpoczynek i finalnie przespanie całej nocy w spokoju.
Moje oczekiwania jednak diabli wzięli bo właśnie wraz z moją kuzynką stoimy przed jej domem, wystrojone jak szczury na otwarcie kanału (co oczywiście jest jej zasługą) i czekamy na jej chłopaka, który ma po nas przyjechać, a później towarzyszyć w dzisiejszym wieczorze.
Nie żebym miała coś przeciwko. Cieszę się, że tak szybko wtopiłam się w towarzystwo i dziewczyny tak chętnie starają mi się zapewnić wszelką rozrywkę.
Po prostu przemilczam fakt, że po całodziennej wędrówce, moje stopy muszą teraz przeżywać kolejne katusze, tym razem w szpilkach.
Ale otrząsam się z tych myśli, bo nie mogę zachowywać się jak pełnoetatowa emerytka. Jestem młodą dziewczyną mieszkającą teraz w Los Angeles, a zabawa zdecydowanie jest mi potrzebna.
Pod dom podjeżdża granatowy jeep a jego kierowca odsłania szybę od strony pasażera.
-Piękna… - moim oczom ukazuje się brunet z zaczesanymi do góry włosami w eleganckiej koszuli i marynarce.
Mignął mi przed oczami w The Lash już kilka razy, ale działo się to tak szybko, że nie miałam okazji go oficjalnie poznać. 
-Znowu się odstawiłeś w garnitur? - Cathlin schyla się do szyby, wypinając tyłek.
-Muszę się jakoś przy tobie prezentować moja słodka. 
Wsiadamy do samochodu, kiedy Eliot znów zabiera głos.
-Wyglądam jak gangster? - patrzy pewnie na blondynkę, poprawiając kołnierz koszuli. 
-Raczej jak emerytowany biznesmen. 
On wydaje się być zadowolony z jej odpowiedzi bo kiwa głową z uznaniem.
-Jesteś dla niego za ostra Cati. - odzywam się.
-Dziękuję. - mężczyzna odwraca się w moim kierunku. - Jestem Eliot. Wybacz, że nie miałem okazji się przedstawić w pracy. Ochroniarze mają sporo roboty. Wiesz, panuję nad porządkiem, żeby nikomu się nie stała krzywda. To bardzo odpowiedzialna praca. 
Chichoczę. Cathlin wzdycha i wręcz namacalnie czuję, jak wywraca oczami.
-Nie ma sprawy. Jestem Scarlet. 
-Scarlet. Wiele o tobie słyszałem. 
-Ja o tobie też.
-Czy moja czekoladka opowiadała ci jak bardzo nie mogła mi się oprzeć? Mój styl, mój urok i moja determinująca zdolność do słuchania Taylor Swift. To kompletnie ją ujęło.
-Nie słucham Taylor Swift, wiesz o tym, prawda? - Cathlin zwraca mu uwagę.
-Wiem. Dlatego cię wybrałem.
-O nie mój drogi. - klepie go po policzku. - To ewentualnie ja wybrałam ciebie.
Eliot wzdycha, patrząc na mnie po raz ostatni.
-Zawsze daje jej wygrać.

The Hidden Games to podobno ulubiony klub moich nowych jak i starych kolegów i koleżanek. Mieści się tuż przy plaży, co bardzo mnie cieszy i zarazem ekscytuje.
Miejsca siedzące kryją się pod wielkimi parasolami oświetlanymi na różowy i granatowy kolor, a ogromny deptak jest zarezerwowany jako przestrzeń do tańczenia. Wokoło otacza nas wiele palm, a widok na ocean jest bardziej niż nieziemski. 
-Przyszła królowa imprezy! - głos Dakoty zachodzi nas od tyłu. Dziewczyna wita się z nami po kolei, a zaraz za nią robi to sympatycznie wyglądający szatyn.
Gdy przedstawia mi się jako Mason, już wiem, że to druga połówka Parker. 
-Coś nas ominęło? - pyta szatynka, siadając obok mnie.
-Nie. - odpowiada Cathlin, biorąc do ręki kartę drinków. - Przyszliście w samą porę. A tak w ogóle, dzięki, że pokazałaś jej dzisiaj miasto. - wzrok mojej kuzynki przenosi się na mnie. - Miałam dzisiaj masę roboty w siłowni.
-Nie ma sprawy. Zostałyśmy dzisiaj oficjalnie przyjaciółkami. - Dakota patrzy na mnie z uśmiechem na co chichoczę.
-Więc… Powiedz nam Scartlet. Jak wyglądało twoje życie w Dallas? - tym razem zabiera głos Eliot.
-Totalnie… nudno. - odpowiadam szczerze. - Praca, niekończące się studia i totalny brak czasu na jakiekolwiek rozrywki.
-Wiem o czym mówisz. Nauka bywa męcząca.
-Studiowałeś? - pytam zdziwiona.
-Oczywiście! - odpowiada zadowolony.
-Nie zachwycaj się tak szybko - zwraca się do mnie Cathlin. - Wyrzucili go już na drugim semestrze.
-Tak, to prawda, ale co przeżyłem to moje. Zawsze miałem słabość do żeńskich stowarzyszeń. Kappa Delta było w zadzie moim ulubionym. Wiecie, te wszystkie cheerleaderki w krótkich spódniczkach…
-Jesteś obrzydliwy - blondynka miota go wzrokiem.
-Wiem. - odpowiada krótko.
-A ty Scarlet przyszłaś dzisiaj sama? - tym razem odzywa się Mason.
-Cóż, nie miałam wyjścia. Nie zdążyłam zarzucić haczyka na żadnego faceta. - odpowiadam szczerze.
Niestety piątkowy wieczór w towarzystwie dwóch par nie jest dla mnie spełnieniem marzeń, aczkolwiek nie powinnam wybrzydzać. Miło, że w ogóle ktoś mnie gdzieś zaprosił.
-Niebawem dołączy do nas mój kumpel. Może poczujesz się mniej samotna. - Eliot uśmiecha się cwanie.
-Zaprosiłeś Nate’a? - Dakota zerka na niego pytająco, ale on nic nie odpowiada tylko śmiesznie porusza brwiami.
Nie wiem co mu chodzi po głowie, ale jestem pewna, że nie zdaje sobie sprawy, że nowina o pojawieniu się tu dzisiaj Nate’a nie należy dla mnie do szczęśliwych wiadomości.  
-Więc…  - zaczynam, kiedy dostajemy nasze drinki. - Jak długo się wszyscy znacie?
-Ja i Dakota poznałyśmy się jak miałyśmy może z piętnaście lat? - odzywa się Cathlin.
-Tak. - wtrąca się szatynka. - Była swieżakiem na Venice Beach, więc ktoś ją musiał wdrożyć do nowego życia.
-Oprowadziła mnie dokładnie tak jak dzisiaj ciebie.
-Powinnam chyba zostać przewodnikiem - chichocze zielonooka. 
-Ja poznałem twoją kuzynkę dwa lata temu - zwraca się do mnie Eliot. - Przyszła do The Lash razem z Nikki i od momentu, w którym tylko ją zobaczyłem skradła moje serce.
-Skradłam ci serce? - pyta go blondynka. - Myślałam, że w tamtych czasach twoim jedynym celem było to, żeby mnie przelecieć. - patrzy na niego, mrużąc oczy.
-Tak, masz rację, ale to było zanim poznałem twoją duszę.
Cathlin kręci głową rozbawiona, na co my również wybuchamy śmiechem.
-A ty Mason? Słyszałam jak ty i Dakota się w sobie zakochaliście. Piękna historia.
-Nigdy nie spotkałem bardziej wyjątkowej dziewczyny. - zerka na szatynkę z miłością i teraz wierzę w każde jej słowo, które o nim opowiedziała.
-No widzisz. Dobrze, że jestem taka śmiała i podeszłam do ciebie pierwsza! - szatynka całuje go w usta.
-Racja, to jej zasługa. - blondyn obejmuje dziewczynę ramieniem. - Z chłopakami znałem się dużo wcześniej. To od nich dowiedziałem się o The Lash więc postanowiłem zajrzeć. No, a resztę historii już znasz.
-Hm, z tego wychodzi, że The Lash łączy ludzi. - odpowiadam zgodnie z tym co usłyszałam.
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo - słyszę nagle męski głos.
Wszyscy kierują wzrok za moje plecy. 
Poza mną.
Bo ja doskonale wiem kto tam stoi.
I takim oto sposobem z pozoru miły wieczór może niebawem zamienić się w soczyste piekło.
Cóż mogę powiedzieć?

Imprezę czas zacząć. 

***